Warszawa, lata 30. XX w. Zbigniew Puchalski chce zostać policjantem w Centrali Służby Śledczej. Niestety rozpiętość jego klatki piersiowej przy pełnym wdechu wykazuje minus trzy centymetry względem normy, dlatego nie zostaje przyjęty. W międzyczasie dowiaduje się od swojego przyjaciela komisarza Jana Penka o tajemniczym zniknięciu Urszuli Lasockiej, młodej studentki, której niedawno oświadczył się ponad 60-letni lekarz. Puchalski formalnie nie może prowadzić śledztwa, ale udaje mu się uzyskać specjalne pozwolenie od matki zaginionej na poszukiwania. W miarę postępów w śledztwie odkrywa rzeczy, które przeoczyła policja i wpada coraz głębiej w wir dziwnych wydarzeń. Powieść Minus trzy jest kryminałem z lekkim przymrużeniem oka, czym wyróżnia się spośród innych powieści tego czasu. Fragment książki: Co mu zarzucają? zainteresował się Zbigniew. Nic. I to jest właśnie głupie w tej sprawie. Zajrzyjmy do akt. Przed trzema dniami zaginęła w Warszawie jedna panna. Po prostu wyszła z domu i nie wróciła. Rodzice zrozpaczeni, meldunek w komisariacie, dużo krzyku, referat w Centrali. Nic. Oczywiście szukamy pod każdym kątem. Listy rozpoznawcze może uciekła. Ani śladu. Trupa też nie znaleźliśmy. Gdzie tu dr. Bisping? Dowiedzieliśmy się zupełnie przypadkowo, że przed pół rokiem mniej więcej dr. Herman Bisping oświadczył się pannie Urszuli Lasockiej to ta zaginiona. Cóż w tym ostatecznie dziwnego? Przede wszystkim to, że doktor medycyny Herman Bisping liczy sobie lat sześćdziesiąt z okładem, a panna Urszula Lasocka lat dziewiętnaście bez dwu miesięcy. Takie skojarzenie jest zawsze dziwne. Co ty na to? Na razie nic. Słucham dalej.