Niemiecki intelektualista Walter Benjamin (1892-1940) zimą 1926 roku wybrał się do Moskwy. Spędził tam dwa miesiące, które opisał w tym Dzienniku, dokumencie szczególnym, tak jak szczególna, by nie rzec: osobliwa, była ta wyprawa. Pojechał tam pełen hamletowskich rozterek co do swojego ożenku z łotewską komunistką Asją Lacis, którą miał spotkać w Moskwie, co do swojego wstąpienia do partii komunistycznej, co do swoich nadziei odegrania jakiejś roli w radzieckiej Rosji. Wszystko poszło nie tak, a ścisłą relację z wydarzeń czytelnik znajdzie w tych zapiskach - osobistych, niekiedy aż nazbyt intymnych i szczerych. Osobisty jest też niepowtarzalny obraz Rosji z najciekawszego w jej porewolucyjnej historii okresu NEP-u. Benjamin oglądał Moskwę od strony życia ulicy, i to nie dlatego, że salony literackie nie okazały się zbyt gościnne dla kogoś tak niepewnego politycznie, lecz z racji swej natury flaneura. Tworzył ,,fizjonomię" miasta, powstrzymując się świadomie od wszelkich teorii, choć nie od refleksji. Ulica, handel obnośny, sklep, bazar, restauracje, ale też teatr i kino (niemal co wieczór) odżywają w tej relacji z lat, gdy rewolucja padała ofiarą biurokracji i mieszczaniała, usypiając czujność moskiewskich przyjaciół Benjamina nieprzeczuwających, że dekadę później przyjdzie im stanąć przed plutonem egzekucyjnym.