Wiedźma zaśmiała się, plując drobinami krwi. Jej poczerniała twarz wyrażała kpinę i nienawiść. Kobieta zwinęła się w kłębek, przyciskając dłonie do piersi. Twardowski klęknął tuż przy niej. Spoglądał z odrazą na spieczone płaty skóry odpadające przy każdym ruchu rąk i nóg czarownicy. Czekał. Nagle ściany domostwa zaczęły nerwowo chrobotać. Coś przeskakiwało z przeraźliwym piskiem między belkami na poddaszu. - A teraz, szmato, posłuchaj uważnie. Słyszysz to chrobotanie za ścianą? Za chwilę otworzę drzwi, a wtedy będzie już za późno. Tam na zewnątrz czeka już stado wygłodniałych szczurów. Słyszysz, jak drapią w ściany i dach, chcą wejść do środka. Czują zapach spalonego mięsa. Cuchniesz, jak dobrze przyprawiony szaszłyk. Kiedy otworzę drzwi, rozpoczną ucztę. Jak myślisz, ile czasu minie, nim skonasz?