Pamiętam, jak ktoś powiedział mi po raz pierwszy, że przerzedzają mi się włosy. Pomyślałem, że skończył się dla mnie czas bycia czymś albo kimś (zależy od uprzejmości widza), a zaczął czas bycia prześwitem. Przestałem, ja z moimi włosami, być obiektem skupienia, stałem się źródłem rozproszenia. "Pomiędzy", które rodzi się z zanikania tego, co było, okazuje się ratunkiem. To tam w jakimś pomiędzy znika odpływająca woda, uchodzący pejzaż, gasnące życie. Tylko tam, w pomiędzy, można je jeszcze spotkać.
Widzę Darka Pado w czasie przygotowawczym do wierszy i do fotografii. Z daleka wydawałoby się, że patrzy na groby, na imiona i epitafia. Z bliska dobrze widać, że patrzy między groby, kącikami oczu skupiając kamienie - filary, słupy, pomiędzy którymi rozciąga się tytułowe "pomiędzy". Widzę, jak przygląda się "Ostatniej Wieczerzy". Interesuje go prawy kontur Chrystusa i lewy apostoła, lecz najbardziej chwila tuż przed i chwila tuż po. Chwila dokładnie w swej jedynej chwili.
Widzenie pomiędzy to dar podobny widzeniu na wskroś. Widzeniu poza widzeniem. Ci, co zdradzają, że widzą to coś, uważani są za wariatów. Poeta Darek Pado podzieli ich los.