Opowiadania te ujmą dzieje jednego oddziału polskiego. Nie mają pretensji do krytycznej oceny jego działań, jego walk i dlatego, czytając tę bajkę o polskiej wojnie, nie należy szukać w niej odpowiedzi na te wszystkie pytania, jakie się tak często cisną na usta, gdy wracamy myślami i rozmowami do czasów tragicznej jesieni polskiej 1939 roku. Trzeba ją przeżywać tak, jak przeżywał ją żołnierz. Nie należy przede wszystkim szukać w niej oskarżeń czy tłumaczeń. Żołnierz opowiada o swych dziejach, walkach, o tym co widział, słyszał, czego bezpośrednio dotykał swą ręką i sercem. Nie miał czasu dociekać przyczyn i powodów i teraz nie sądzi, nie oskarża, nie broni, tylko podaje swe odczucia i reakcje.
Dlatego najlepiej czytając jego opowiadania pójść jego drogą. Była ona, choć nie długa, lecz ciężka, czasem bardzo radosna, czasem bardzo smutna. Zawsze jednak była żołnierska i cały czas prowadziła przez Polskę.
Żołnierz opowiada o żołnierzu. Jeśli zaś z kurzawy polskich dróg i z mgieł polskich mokradeł będzie się wyłaniała postać w generalskiej czapce to słuszne, bo tak było wtedy, gdy żołnierz jeszcze maszerował i bił się na tych drogach i bagnach.
Nad wszystkim, co się przesunie we fragmentach życia ludzi tego nieprawdopodobnego zdarzenia, ciąży nazwisko, wola, przeznaczenie jednego człowieka.
Czy był on wielkim czy przeciętnym, może na to odpowiedzą dzieje kilkudziesięciu dni wyrwanych z Jego życia.