W tych rozważaniach nad konstytucją weimarską Carl Schmitt (1888-1985), najsłynniejszy w XX wieku - i najbardziej kontrowersyjny z racji epizodu nazistowskiego - niemiecki filozof prawa i konstytucjonalista, demaskuje w rzeczywistości organiczne niedomogi demokracji jako takiej. Krytyka jest przenikliwa i dla demokratów bolesna. System demokracji parlamentarnej ze swoim formalizmem `legalności` może rodzić nader niemiłe konsekwencje: wyklucza prawo do oporu, potrafi legalnie zdelegalizować wszelką mniejszościową opozycję i przegłosować najbardziej niedorzeczne przepisy. Jest doraźny, uzależniony od aktualnej większości i od `woli ludu`, który podczas referendów reaguje spontanicznie. Legalność nie potrzebuje ani nawet nie chce żadnego `legitymizowania`. Jej `prawomocnością` jest legalizm rządzącego prawa. Antyliberałowie jak Schmitt upatrują w tym deficytu prawomocności. Z prób `napełnienia` nią systemu wszakże rodziły się, jak wiemy z historii, inne demony. Książka została napisana w 1932 roku, przed przejęciem władzy przez Hitlera, i stanowi z tego względu niezwykle ważny i znamienny dokument rzucający też światło na samo zaangażowanie Schmitta w 1933 roku (ideologia nazistowska występuje tu jako jedna z wielu i nie widać oznak jej preferowania). Nieco złośliwą puentą wszystkich tych dyskusji jest fakt, że konstytucja weimarska z 1919 roku przetrwała cały okres nazizmu, a zastąpiła ją (1949) konstytucja oparta na takich samych demokratycznych zasadach.