Wiersze Jolanty Więcław, które przybierają ilustrowaną szatę Notatnika, przywodzą mi na myśl tytuł jednego z najpiękniejszych opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza. Wśród Jego młynów, obok tych nad Kamienną i Lutynią, jest także Młyn nad Utratą. Odczytajmy tytułową Utratę nie jako nazwę własną, ale pospolitą. Okaże się wtedy, że ten żywioł, żywioł utraty, jest wodą na młyn poezji Jolanty Więcław. U Iwaszkiewicza zostaje skojarzony z innym żywiołem: wodą, symbolem podświadomości. W wierszach Jolanty Więcław jest podobnie. Woda jest źródłem energii i to ona właśnie daje siłę wypełnionemu słowami po brzegi młynowi. Pozwala dokonać próby skruszenia wypełnionych po brzegi smutkiem słów jak ziaren po to, by wydobyć z nich pokarm. Młyn stoi nad wodą, jest w górze. Ta pozycja daje szansę zdystansowania się od traumy: znikasz w istnieniu nieistnienia, a ja zanurzam się, obmywam się w utracie. Pozostaje nadzieja, że podmiot liryczny wierszy z tego zanurzenia w przeciwieństwie do bohatera opowiadania Iwaszkiewicza wypłynie: z nieistnienia w istnienie.