Polacy nie jedzą. Polacy ,,zakanszają" - mówi Jerzy Krzywik Kaźmierczyk i zabiera nas w barwną podróż po dawnych łódzkich lokalach, serwujących wymyślne potrawy i zaspokajających przemożną chęć sfrustrowanego czy szczęśliwego Polaka do picia i ,,zakanszania" właśnie. Autor, który na własnym podniebieniu doświadczył działania zakładów zbiorowego żywienia, jak nazywano wówczas lokale gastronomiczne, wspomina gospody, restauracje, bary - te popularne i te mniej znane. Gdzie szukać śladów dziada, pradziada, który zerwał się z babcinej smyczy? Może w ,,Café Mocca" pije kawę w towarzystwie znanych artystów, w ,,Turystycznej" delektuje się plackami ziemniaczanymi i kieliszkiem wódeczki, w ,,Delfinie" prowadzi dysputy przy łososiu królewskim, turbocie i kergulenie czy w ,,Słoniu" popija brizol z pieczarkami stoma gramami wódki i podziwia... malarskie próby Władysława Strzemińskiego. A być może uczestniczy w balu mlecznym w ,,Klubie Dziennikarza", podczas którego łodzianie przypadkowo odkryli... malibu, topi smutki w bufecie na Dworcu Fabrycznym, mknie ,,czarną drogą", wyjątkowo cenioną ,,w męskim świecie obowiązku nieustającego sprawdzania swoich sił witalnych", czy jest na szlaku spragnionych i zmęczonych, który wytyczały kolejne szynkwasy na ulicy Kilińskiego.Przeliczy się jednak ten, kto liczy na podróż sentymentalną. Lorneta z meduzą to opowieść pieprzna, zakrapiana licznymi anegdotami, przyprawiającymi o lekki zawrót głowy. Intrygująca tytułem, prowokująca do wędrówek rozkołysanym krokiem... Jej lekturę ubarwią Wam rysunki znanego łódzkiego rysownika - Dariusza Romanowicza, a na końcowych stronach książki znajdziecie fotografie ponad dwudziestu punktów na ówczesnej gastronomicznej mapie Łodzi.