Moja praca przypomina operację mówi kurator T. w której chirurg zaszywa świeżo otwartą ranę, nie usunąwszy nowotworu. W biurokratycznej machinie tytułowy bohater jest tylko bezimiennym trybem, rozgoryczonym pracownikiem opieki społecznej, który w ramach urzędniczej służby uczestniczy w życiu swoich podopiecznych, postaci często tragicznych, niekiedy odstręczających, a bywa, że i komicznych. Oscylujący między chłodnym obiektywizmem a fantasmagorią kurator przygląda się człowiekowi z jego eskapistycznymi odruchami, a także społeczeństwu, nazbyt chętnie dzielącemu jednostki na lepsze i gorsze, zdrowe i niepełnowartościowe. Niemniej nawet tam, w bezdusznym urzędzie i w rzeczywistości zdominowanej przez pragmatyczność i materializm, dochodzi do głosu ludzka solidarność.