Niezwykła autobiografia, a właściwie niezwykła powieść, bo Rtif zmyśla pisząc Pana Mikołaja, szuka rekompensaty za swoje niezbyt udane życie. Okłamuje czytelnika i samego siebie. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że czytelnik od pewnego momentu dostaje sygnały, że narratorowi nie może ufać i musi rozstrzygać na własną odpowiedzialność, co jest prawdą, a co zmyśleniem. Temu pionierskiemu u osiemnastowiecznego pisarza chwytowi towarzyszą inne, zadziwiająco nowoczesne, jak przemieszanie czasu pisania z czasem akcji oraz cofanie się i wybieganie naprzód w toku opowieści. Wielką atrakcją jest także i to, że autor, wyprzedzając Balzaka, wprowadził do literatury Paryż ulicy i pospólstwa, podrzędnych hoteli i sublokatorskich pokoików. On pierwszy ukazał Paryż nocą, ciemny z rozjarzonymi oknami sklepów, niczym szeregiem małych teatrzyków. Wyprzedził także Nervala i Patricka Modiano, twierdząc, że szczęście znajduje się, jedynie grzebiąc w okruchach przeszłości.