Dziś każdy chce - bo przecież może - zostać Księciem - zdemokratyzowały się marzenia o władzy bezwzględnej i udzielnej. Współcześni Książęta zagadują nas ze stron gazet, ekranów telewizyjnych, na wiecach. Rzut oka wystarczy, aby przekonać się, że nie ma w nich nic z wielkości i tragiczności Leara, mądrości Prospera ani nawet z diaboliczności Ryszarda III; że brak im heroicznej cnoty Brutusa i lojalności Antoniusza, czy choćby sprytu Vincentia. Ich decyzje są tyleż niesuwerenne, co arbitralne - i zawsze podszyte strachem i przemocą. Tworzone przez nich idee, projekty, wartości zużywają się równie szybko jak oni sami. Machiavelli podkreślał autonomię sfery politycznej w stosunku do innych sfer życia człowieka - metafizyki, miłości, kultury, ekonomii i tym podobnych. Uważał, że to pochodne polityki - dziedziny, w której rozstrzygają się losy państw oraz ludzi. Shakespeare wcale nie gorzej rozumiał, na czym polega istota polityki, ale przeciwstawiał jej siłę i czystość uczucia, miłosną frywolność, czy wreszcie niepodatny na polityczne ustawodawstwo chaos języka, mit, a nawet egzystencjalną pustkę i nicość.