Bałabym się spacerować po molo śmierci. Bałabym się spędzać wakacje w pełnym cinkciarzy i alfonsów Sopocie opisanym przez Macieja Żurawskiego. Ale chciałabym zatańczyć z jego bohaterką Ewą, pod warunkiem, że działoby się to w SPATiF-ie, a jej żakiet iskrzyłby się w nocnym świetle dokładnie tak, jak w tej książce, gdzie każdy taniec może zakończyć się śmiercią (lub miłością). A jak skończył się tamtego lata '85, kiedy "wódka była ciepła, bo noc była ciepła"? Trzeba wejść na molo, szukać znaków, jak major Zgrobel i jego szemrane towarzystwo. Może tam znajduje się odpowiedź? - Agnieszka Wolny-Hamkało Powieść Molo śmierci Macieja Żurawskiego polecam gorąco, ponieważ - podobnie jak poprzednia książka o losach majora Kazimierza Zgrobla - przenosi nas wprost do lat osiemdziesiątych. Kryminalna akcja zawiązuje się tym razem w Sopocie i Trójmieście, a czasami prowadzi do bardzo wysoko wówczas postawionych osób. Wiele jest obecnie stylizujących na "czasy PRL-u" opowieści, ale Molo śmierci zachwyca autentyzmem realiów i języka tamtego okresu. Bardzo chciałbym zobaczyć adaptację na ekranie telewizora przygód kogoś pomiędzy Borewiczem a Bondem. Tymczasem proszę czytać, a ja może głośno przeczytam w radio. - Robert Gonera