Gdzieś w Czeskim Raju znajduje się sauna. Ale nie uczęszczają do niej turyści strudzeni wędrówkami po tym atrakcyjnym regionie. To sauna zbudowana przez miejscowych dla miejscowych, jeszcze za komuny. Spotyka się w niej grupa mężczyzn młodych, starych i tych w średnim wieku, z wykształceniem i bez, samotnych i z rodzinami lub partnerkami. Faceci mogą tam swobodnie gadać o życiu, babach, historii i polityce. Wzruszać się i złościć. I dziwić się, że za ścianą sauny co jakiś czas rozbrzmiewa chichot kobiet. Najnowsza powieść Jaroslava Rudia to obraz oczekiwania na koniec świata, który być może już nastąpił, ale który był tak zwyczajny, że nie zdołaliśmy go zauważyć.