90 mil. Tyle oddziela Kubę od Florydy. Dwudziestojednoletnia Biviana nie wróciła na noc do domu. Po kilku dniach nerwowego oczekiwania, matka dziewczyny modliła się już tylko o list od córki z Miami. Było dla niej jasne: Biviana po raz kolejny wypłynęła tratwą na morze. Wiadomość nadeszła jednak z Guantanamo amerykańskiej bazy na Kubie. Bill Clinton nie godził się już na przyjmowanie uciekinierów, których straż przybrzeżna schwytała na morzu. Biviana znalazła się wśród tysięcy Kubańczyków, których los zależał od wyniku rozmów Castro z Clintonem. Emigrantów takich jak Biviana, Fidel Castro nazywał robactwem, które nie kocha własnego kraju.