Spór o istnienie fallusa jest na wskroś współczesną opowieścią o grze przypadku i konieczności na przykładzie ojca, który żyje i umiera zgodnie ze sztuką. Na co dzień niezależny historyk sztuki i ekonomista, Aleksander Niecki dostaje się pod wpływ niezrozumiałych okoliczności, również zmarłej niedawno teściowej. A kiedy żona namawia go do pójścia do opery na koncert charytatywny, podczas krótkiej rozmowy z jej koleżanką jest adresatem zaskakującej opinii: Och, widzę, że nie przypadły panu do gustu poglądy nowoczesnej kobiety śmiejąc się, zauważa Szumiłowicz. No cóż, pan tylko osiedlową gazetką się zajmuje, to i w życiu publicznym de facto go nie ma. A jeśli przyjmiemy zasadę, że nieobecni nie mają racji, to pan też nie istnieje. Wkrótce bohater porzuca rodzinę, wygodny dom w willowej dzielnicy i przenosi się do kawalerki, aby rozpocząć batalię z wrogiem i odzyskać syna, który również znalazł się pod wpływem działań kobiety, która tylko żartobliwie nazywa siebie wiedźmą. Oto dokonuje się prawdziwa walka dobra ze złem i to z użyciem nie tylko marketingu, snajperskiego karabinka, nanotechnologii, ale także medycyny. Tajemniczy udział w wydarzeniach ma nawet Michał Anioł, którego przecież nie da się wykluczyć z historii sztuki. Powieść ta jest nie tylko rodzajem wykwintnego żartu, ale przede wszystkim pytaniem o sens wielu cywilizacyjnych wytworów, jakimi człowiek się otacza w imię samospełnienia, a także o tym, co czyni z siebie i sobie podczas dążenia do domniemanego szczęścia.