ies gończy czytelnika nie tylko goni, tropi, oszczekuje, ale nade wszystko wyprowadza ze strefy komfortu. Nad tymi wierszami nie przechodzi się ze spokojem. One mają w sobie szczęk, szelest, wizg, poszept, podźwięk, pogwar. Hrynacz, stojąc na krawędzi (nie tylko słowa), opowiada pozór życia, tę wielorazową marę. Bo kiedy supła się pętla na końcu zgonionej nocy i tylko pohukuje z piętra złudny ton, pozostajemy w obłędzie awatarów, postów, linków, screenów, multiplikacji cyfrowego obrazu, gdzie ciało oddzielone od duszy. A stąd już blisko do końca świata. To przekonanie raz w tonie idyllicznym, a innym razem w konstatacji natury filozoficznej boleśnie doskwiera. To będzie dzień tysiąca burz i tysiąca jeden nawałnic. To będzie dzień zmierzchu. Czytelniku czytasz te wiersze na własną odpowiedzialność, bo jak mówi poeta: Z kim przestajesz, takim umierasz. Beata Patrycja Klary