Nikt tak bardzo zachłannym na zdobywanie autorytetu nie jest, jak ten, kto posiadł władzę. Na subiektywność tego zabiegającego o autorytet władcy jest skazany zasadniczo każdy, kto żyje w społeczeństwie. Ale czy ma inno wyjście? Władza swą złośliwością się popisuje i za sprawiedliwość bierze to, co w ustosunkowaniu się do rządzonych ma do zaoferowania samemu Bogu w ofierze. Władza poczucie czynienia samego dobra ma. I nim się szczyci. Ponad wszystko zabiega, by jej rzędy dusz przebiegały tak jak trzeba, czyli zgodnie z potrzebami większości.