Gdy słuchałem jedną po drugiej z dwunastu kompozycji Leszka Kułakowskiego, obsesyjnie pojawiały się, z otchłani pamięci, dwa słowa: "Soul Brothers". Przecież jednak nie o muzykę chodziło! Wspólne dzieło Kułakowskiego i Sikały w żaden sposób nie może być porównane, ani odwoływać się do płyty Raya Charlesa i Milta Jacksona, z roku 1958. W płynące z głośników dźwięki wklejał się jednak ów tytuł, bezdyskusyjnie potwierdzając absolutną harmonię idei, stylistyki, wrażliwości i techniki obu muzyków. Są oni jak dwie strony tej samej monety. Złotej monety z najlepszego kruszcu. Kułakowski jest zręcznym, profesjonalnym kompozytorem. Jednak tym, co go stawia na piedestale, są fortepianowe brzmienia, wykreowane dzięki niepowtarzalnym, wysoce indywidualnym składnikom akordów. I trzeba było muzyka z wyobraźnią (jakim jest Maciej Sikała), obejmującą rozległe rejony idiomu jazzu ostatnich kilkudziesięciu lat, brzmieniem sopranu dopełniającego emocje zawarte w kolejnych frazach, by dzieło zaczęło żyć własnym życiem, perfekcyjnie zaplanowanym, bezalternatywnym. A teraz żarcik: to najlepsza płyta ECM w ostatnich kilku latach choć wydana przez Soliton." - Stanisław Danielewicz