Major Zorena bał się przyszłości, choć do tej pory wydawało mu się, że ona zależy jedynie od niego samego. A tu gówno! wykrzyknął zduszonym głosem. Poczuł przypływ gorąca na twarzy, kiedy pomyślał, że to nie on trzyma w garści Konopkę, lecz to Konopka złapał go w sieć. Koszmarny paradoks. Podwładny trzyma szefa za jaja! powiedział do siebie przez zaciśnięte zęby. Wzbierała w nim wściekłość, czuł, że jest bezsilny. Skóra na jego łysej głowie zwilgotniała i błyszczała jak wypolerowane pisanki wielkanocne. Byli tak mocno zmęczeni i spleceni, że kiedy znaleźli się na końcu tego labiryntu rozkoszy, pożądania i piętrowej zmysłowości, zapragnęli, by móc pozostać w tym pokoju na zawsze i żeby wiatr za oknem nigdy się nie uspokoił, żeby szyby nie przestały brzęczeć, i żeby płomienie świec nigdy nie przestały kręcić piruetów".